Nie lubię poniedziałków.
Jestem pewna, że gdyby Mimi umiała mówić pełnymi zdaniami, byłyby to jej pierwsze słowa w każdy poniedziałek o 6.00 rano...
i wtorek...
i środę......
i czwartek.....
i piątek........
i sobotę............
i niedzielę..............
Jedni mówią, że nie ma czegoś takiego jak bunt dwulatka. Inni- że jest, i że zaczyna się dużo wcześniej niż 24. miesiąc życia.
Cóż, chyba właśnie w poniedziałki rano, w 17. miesiącu życia go doświadczamy.
Buty NIE!
Kurtka NIE!
Czapka NIE NIE NIE!
Szalik NIE!
Pluszak TAK!
Rękawiczki NIE!
Wytarcie nosa NIE!
(... to co się dzieje w międzyczasie pominę chwilą milczenia...)
Schodzenie po schodach na własnych nogach NIE!
Siedzenie na przystanku NIE!
Siedzenie w autobusie NIE!
Czapka NIE!
Siedzenie całą drogę u rękach mamy TAK TAK TAK!
Zrywanie niejadalnych kuleczek z krzewów TAK!
Czapka NIE!
Buziak dla mamy przy wejściu na salę w żłobku NIE!
No sorry, ale szaleństwa w pakiecie z dzieckiem nie kupowałam. Chyba jakiś dowcipniś dorzucił mi to z siwizną i nieprzespanymi nocami gratis.
Pani dozorczyni mówiła żeby się tak bardzo nie przejmować tym co sąsiedzi myślą jak Młoda się awanturuje w poniedziałki rano....
....we wtorki, środy, czwartki, piątki, soboty i niedziele też.
W pracy odpalam maila. 50 wiadomości typu spam.
Proponują mi implanty, pytają czy potrzebuję gotówki i obiecują, że zdradzą tajemnicę jak ukraść pierwszy milion. A dziś, TYLKO DZIŚ ręczniki frotte 170 g gratis do zakupu suszarki do butów za tysiącpićsetstodziwićset. A w przyszłym tygodniu dni otwarte w salonie luksusowego Lexusa i mogę sobie pojeździć próbnie za free a potem dostać rabat.
Cóż, nic tylko tylko żyć za grubą kasę w grubym frotte i nie nie umierać ;-)
Nie lubię poniedziałków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz