środa, 4 maja 2016

--- Przetańczyć z Tobą chcę.... ----

Mimi zawstydziła rodziców. Mimi zawstydziła TurboDymoMena. Ba, Mimi zawstydziła nawet Nowożeńców! 

Niespecjalnie często zdarza nam się bywać na weselach. Nie jesteśmy też specjalnie wybitnymi tancerzami (ot, matka za młodu chodziła na kurs, ale po trzech tygodniach firma się zwinęła z kasą i od tamtej pory mam traumę w stosunku do kursów tańca), więc po kim Mimi ma takie zamiłowanie do muzyki, to my nie wiemy. 


Zanim zaczęła się oficjalna część taneczna tzw. pierwszym tańcem Państwa Młodych, Mimi już obczaiła cały parkiet. W tle cicho pogrywała muzyka w wersji chill-out-jazz-romantic, a moja córka rozpoczęła najpierw nieśmiałe, a potem coraz bardziej odważne pląsy. Po tym jak tańce rozpoczęły się na dobre, Mimi pokazała cały swój potencjał taneczny.

Skoki, przysiady, machanie rękami
Obroty, bieganie, pogo
Na stopach, na rękach u mamy, taty i babci
Prześlizgi między nogami mamy
Podwójne axle i telemarki z tatą

3 godziny z parkietu praktycznie nie schodziła...

Innymi słowy - zabawa na całego. 

Lata i zimy 70.,80., 90 jej niestraszne były. Czy Krawczyk Krzysztof, czy Anna Jantar czy Rihanna - wystroiła się jak Bijons i tańczyła całą sobą.

Niczym zaczarowana pozytywka była poza Nowożeńcami chyba najczęściej fotografowaną osóbką na imprezie.

Cóż dodać...
Ja uwielbiam ją
ona tu jest
i tańczy dla nas!

--- Żelazna logika ---

Zostałam pokonana żelazną... logika Młodej. 

Usypianie, męk godzina druga. Głupoty już mi dp głowy przychodzą, wiec insynuuje coś o żłobku i próbuję oswoić Mimi z tym, ze kończy się długi majowy weekend.

- Pójdziesz jutro do żłobka?
- Tak
- Będziesz się bawić na zjeżdżalni?
- Tak
- A kto będzie z Tobą?
- Timi
(no przecież...)
- A Staś jest w żłobku?
- Nie
- No jak to, przeciez wiem ze Stas chodzi z Toba do zlobka
- W domu

No tak. O 22 przecież Stas nie wyczekuje w zlobku.
Ja to jednak tepa jestem.

--- Awaria ---

Długi weekend niewyjazdowy. Żadnej głuchej dziczy, plażingu w kurtkach, biegania po górach z 12-kilogramowym obciążeniem itd. 

Ale atrakcji nie brakuje. W salonie przeszło tornado, w sypialni były duchy, a w kuchni zepsuła się na amen kuchenka. Innymi słowy gotujemy w warunkach biwakowych, odpędzając duchy trąbą powietrzna, która roztrząsa zabawki w promieniu 3 pokoi. 

Wyposażeni w kuchenkę turystyczną próbujemy ugotować brokuły (tydzień bezpiecznego żywienia - suplement). Do 5 minut wszystko szlo dobrze. Wydzielający się odór i dym są w tej sytuacji normalne i przy dobrej wentylacji otwartego okna nie grożą śmiercią.

Po 40 minutach notorycznie wyłączającego się termostatu, z lekko gorąca woda i zimnymi brokułami które czekały na zanurzenie w pakistańskiej soli himalajskiej, z mojej pasji zdrowego gotowania została już tylko pasja....

Szewska.