poniedziałek, 1 sierpnia 2016

--- Ja cem! ---

Ja jestem z tych matek, które nie mogły się doczekać innych form komunikacji ze strony mojego dziecka niż "łaaaaaa" poprzedzone "łaaaaaaa" i nie zapominając o "łaaa łaaaa łaaaaaa".

Moje dziecko dorasta i komunikuje się coraz bardziej precyzyjnie i dosadnie. 
Oczywiście, trochę żal mi tych czasów, kiedy mogłam ją ubrać w to co JA sobie wymyśliłam, dać w ramach BLW potrawy, które z troską i miłością przygotowywałam pół dnia czy położyć ją na chwilę żeby się zajęła sobą i pozwolić sobie na pomalowanie paznokci... a nie, tego to ja nie doświadczyłam :/

Enyłej, bywa wesoło. 

Aktualnie na tapecie jest "kupi", "boi" i "cem!".

W bloku reklamowym (tak, pozwalam dziecku oglądać TV) różne superprodukty kuszą kolorami, dźwiękami i obietnicami. I tak sobie wspólnie oglądamy te szklane domy nowoczesnego marketingu, a Mimi zachwyca się kolejnymi wytworami konsumpcjonizmu:

- Mimi ce to! 
(krzyczy pokazując na jakiegoś leosia czy kubusia)
- Mhm  
(konstatuję)
- Mama kupi Mimi to    
- Eeee....? 
(zabijam elokwencją)

Chwila później, podczas reklamy samochodu, na który nigdy nie będzie nas stać.

- Mimi ce auto. Tata kupi Mimi auto!
 (to ja już wolę tego kubusia ;-)


Dziś rano leje jak z cebra, naturalnym wydaje się chęć założenia nieprzemakalnej kurtki. Naturalnym, według logiki dorosłego który trochę już życia w deszczu przeszedł.


-Mimi, pada deszcz, zakładamy kurteczkę  
(pozwalam sobie zakomunikować ten niemalże paradygmat na pewniaka)
- Nie, ja cem bluzę!  
(ton głosu wprawił mnie w poniedziałkowe osłupienie, moje dziecko na mnie krzyczy?)
- Mimi, w bluzie zmokniesz, zakładamy kurteczkę
(kontynuuję negocjacje)
- NIE! Mimi ce bluzę!!!! 
(odpowiada mi stanowczo dziecko zakładając ręce na piersi i robiąc groźną minę w stylu "nie odpuszczę matka, nie łudź się") 

Chcesz wiedzieć, czy matka skapitulowała? Przeczytaj kolejny odcinek tego mrożącego krew w żyłach thrillera...