środa, 17 czerwca 2015

--- Koty za płoty ---

Moje dziecko jest jak kot. Nie, nie ten słodki puszysty kot brytyjski, którego można tarmosić, tulić na wszystkie sposoby i kupować w worku. Mimi jest jak kot bengalski - zwinny, szybki i chodzi własnymi drogami.

OK, chodzi to może za dużo powiedziane, ale że własnymi drogami - to już jak najbardziej. W jej urodziny zafundowaliśmy jej atrakcje w postaci zwiedzania platformy widokowej na Pałacu Kultury i Nauki. Jak tylko wyrwała się z wózka, zaczęła raczkować po całym tarasie. Jakiekolwiek próby udomowienia jej poprzez wzięcie na ręce, przekupywanie chrupkami czy zagradzanie jej drogi, kończyły się fiaskiem. Ona chciała sama zwiedzać 32. piętro. SAMA.

Poza tym widzi w ciemności. Jestem prawie przekonana, że potrafi nawet w ciemności czytać. Dziś w nocy, przed pierwszą, postanowiła wstać. Wstać i buszować. Śpiewać, miauczeć po swojemu, wędrować własnymi drogami po mieszkaniu i pokazywać palcem wskazującym na półkę z książkami i mówić: "To to to". Nie dowiedziałam się o którą książkę w tym ciemnym pokoju jej chodzi, bo podjęłam rozpaczliwe próby pacyfikowania jej na wszelkie inne sposoby do około 2:30. 

No i jak to kot, potrafi pokazać pazurki. Potrafi ich też użyć. W żłobku ma nowego kolegę z dzielni. Była z nim wcześniej na spacerze (przed czasami żłobkowymi) więc można powiedzieć, że to prawdziwy ziomek. No i jako, że T. się adaptuje, a z Niunią są w podobnym wieku, ciocie postanowiły, że pobawią się razem.Ha!

T. zabrał Niuni pluszowego banana. Niunia zabrała banana T. I tak na zmianę darli te koty. Nie wiem czy trzeba było ich rozdzielać czy jak, na szczęście Niuńka wróciła bez obrażeń do domu. Pierwsze koty z godnym rywalem, za płoty.

Komentarze cioć mówią same za siebie:
-"No, nareszcie ktoś ujarzmi Mimi"
-"T. będzie chyba jeszcze bardziej wymagający niż Mimi".

Jeśli nadal żyliście w przeświadczeniu, że Niunia to najsłodsze dziecko jakie znacie, macie dowód jaki to czarny charakter.

No. Będzie wesoło.



czwartek, 4 czerwca 2015

--- Czy wspominałam, że po...? ---

 Od wczesnego ranka. Wrrrŕrrróć. Od bardzo wczesnego poranka mam ochotę gryźć wszystko i wszystkich.

Dzień wolny od pracy. Święto, luz, wyłączony budzik i te sprawy. Ha.  Mam mobilny budzik. Co więcej, bardzo skuteczny. Budzik, któremu się nie odmawia (naprawdę nie radzę próbować). Patrzy Ci taki budzik tymi oczyskami  prosto w Twoje oczy, i jeśli nie chcesz chwile później mieć oczu wydlubanych małymi paluszkami, nie pozostaje Ci nic innego jak tylko poraczkowac za Mała w stronę salonu.

Od kilku ostatnich miesięcy zastanawiam się, jak można mieć  codziennie przed szósta rano tak wspaniały humor? No jaaaaak?

(Czy juz wspominałam, że po siódmej pobudce tej nocy straciłam rachubę?)

W drodze na taras widokowy na Okęciu, Niunia szalala w autobusie. Niczym malpka w zoo skakala po fotelach, probowala wspinac się po rurkach i piszczala z radości. Dam sobie włosy obciąć, że wzrok pasażerów litowal się nad tym moim dzieckiem, które wyglądało jakbyśmy je pierwszy raz z wózka wyjęli...

Czy juz wspominałam, że po siódmej pobudce....?

Ladujace  samoloty miała gdzieś. Startujące tez. Ale jaka frajdę miała z pamiątek! Wiecie ile radości może przynieść zrzucanie magnesów w sklepie na podłogę?

Późnym popołudniem wybraliśmy się na spacerek. Ja, Malz, Niunia i rowerek. I euforia jeszcze. Zwłaszcza jak się udalo podczas jazdy wyciągnąć z koszyka umieszczonego za siedziskiem, bluzę. Albo jak szukaliśmy jednego buta po osiedlu. Mogę przysiąc, że miała z nas niezły ubaw...

Niedawno Niunia zasnęła. Padam z nóg. Bo czy wspominałam, że po siódmej pobudce.......