wtorek, 5 maja 2015

--- Wiosna zapukała do drzwi ----

Letnia wiosna. A może wiosenne lato? 

Czas podartych rajstop, pogubionych fleków i wypieków na twarzy w tramwaju. 

Czas szaleństwa na placu zabaw, wariacji w huśtawce na balkonie i raczkowania za dmuchawcami na łące.

Tak, to zdecydowanie czas do spędzania poza domem, który jak się okazuje (zresztą było to do przewidzenia), Mimi uwielbia. Od razu jakoś podróż wózkiem robi się lżejsza, a nowe atrakcje pozwalają na chwilę zapomnieć o wychodzących dwójkach. 

Zdecydowanie też świeże powietrze służy Niuni. Po jednym z ostatnich poranków, w trakcie którego (w trakcie 10 minut!) szafa przyjęła atak sera do smarowania, chusteczki higieniczne latały po całym salonie, z szafek w kuchni wysypały się słoiki (o tak, same się wysypały), a buty rozeszły się po całym mieszkaniu, już wolimy zabawy po drugiej stronie drzwi.

Sezon wiosenny rozpoczęliśmy spontaniczną wycieczką do parku. W Konstancinie. Niunia wokół tężni, na trawie, wśród mleczy i dziurawców czuła się jak rybka wypuszczona z akwarium do oceanu. 
Wszędzie ten dzieciak musi zajrzeć. Wszystkiego dotknąć. Wszędzie się wspiąć. Wszystko obejrzeć.

Nie inaczej było na placu zabaw. Wariacje na huśtawce, wspinanie się po zjeżdżalni w górę, degustowanie piasku, śmianie się do obcych i podrywanie półtoraroczniaków to już standard.

I nawet wracając do domu, sadzając ją na schodach, nim się obejrzysz, Niunia już wspina się w tempie i z gracją hayabusy pod górę. Ech.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz