Lubię takie dni jak wczorajszy. Rześko pachnące porannym deszczem. Lubię je zwłaszcza zza uchylonego okna, przy kubku parującej herbaty.
Moje myśli dryfują wtedy meandrami wspomnień, tych dalszych i tych bliższych. Tych pięknych i tych mniej urodziwych.
Znienacka jednak, mniej liryczna część mojej osobowości ściąga mnie do parteru.
5:20.
Dziś o tej porze Niunia była wyspana i pełna energii... Odwrotnie proporcjonalnie niż ja i Małż.
Kurcze, po kim ona to ma?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz