sobota, 21 marca 2015

--- Dzień jak co dzień ---

Jest 10:12. 

Od 6:16 rano, barbarzyńskiej jak na sobotę pory, mamy już za sobą jednego siniaka.

7 piłeczek wywalonych za narożnik.
93 piłeczki rozsiane po salonie.
Jedne spodnie zrzucone z dupki gdzieś w sypialni.
Poduszkę-klin z łóżeczka obdartą z poszewki.
Śpiewy po całym mieszkaniu i tańce przy muzyce z telefonu taty.
1 kupę.
0 drzemek.
Pół miseczki zjedzonych (dzięki Bogu!) płatków ryżowych z musem.
3 pogryzienia ojca w ramię.

Ale mamy też ugotowaną jedną pomidorówkę i zjedzone przez  mamę pełnowartościowe śniadanie z ciepłą (!) herbatą.

Bo ja będę dziś kwiatem lotosu! Tak ma być i już! 

Jak dobrze wstać, skoro świt.... ;)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz