piątek, 6 lutego 2015

--- Adaptacja część 1 (21.01.2015) ---

Ręce,  nogi i cycki drżą przed adaptacją żłobkową. To już jutro...

Z jednej strony smutek,  żal,  zazdrość,   że coś pięknego kończy się powoli,  zbliża nieunikniony powrót do pracy,  stos obowiązków,  deadline'y, asapy, action plany, pobudki o 6 i budzenie mojego dziecka wbrew jej woli (no ostatnio śpimy do 7).

Z drugiej strony hedonistyczne podniecenie - wrócę do aktywnego życia zawodowego,  będę porozumiewać się znanymi mi dotychczas słowami,  a żłobek to coś nowego - może się Niuni spodoba,  wreszcie będzie mogła swoją energię zamienić w interakcje z ludźmi w jej wieku i jej wzrostu.

Z tej okazji stwierdziła chyba,  że warto pokazać się z nowym zebem. Piątym w kolejności. I tak sobie od nocy ząb wychodzi i wychodzi.... a Niunia marudzi i marudzi (i w takich sytuacjach to ja nawet bym ją chętnie do tego żłobka...).

I pomyślała, że warto raczkowanie poćwiczyć. Wczoraj wyciągałam ją spod stolika kawowego,  krzeseł i ratowalam ceramiczne wazony. Dziś wyciągałam ją z... a skąd to ja jej nie wyciągałam...

Tak więc,  jesteśmy gotowe.

Niunia jest gotowa.

A mamie ktoś powinien pomóc otrzeć łzy.  Chlip.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz