Runmageddon, Runmageddon... e tam, ja mam coś lepszego - Armageddon!
W ciągu 10 minut zaliczyłam sprytną plastelinę w misce z gorącą galaretką, pietruszkowo-kiwi-gruszkowy koktajl rozbryzgany na połowie kuchni, dwuminutową histerię spowodowaną niewystarczająco różowym kolorem kubka z rzeczonym koktajlem i słomkę, która wpadając w zwolnionym tempie do kosza zaliczyła jeszcze dwa koktajlowe kleksy na płytkach.
Po ogarnięciu kuchni, widząc że małe słodkie tornado zmierza w stronę paluszków na stoliku, z nadzieją w głosie zapytałam:
- a może posprzątasz teraz stolik?
Mały kataklizm uśmiechnął się do mnie słodko i odpowiedział szczerze:
- a może nie?
- a może nie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz