czwartek, 12 stycznia 2017

--- Hasta manana ---

--- 11 grudnia --- 

Po tygodniu mojej nieobecności, pierwszej tak długiej rozłące w naszym wspólnym 2,5 - letnim życiu moje dziecko dość powściągliwie ucieszyło się z mojego przyjazdu.

Obwąchało niczym pies jeża (wolałabym wersję dzika w żołędziach), obchodziło wokół jak orbitująca wokół Słońca Ziemia, w końcu dotknęło mnie i podejrzliwie skonstatowało: "Mamy nie ma, mama jest". I tak zostałam Mamą od teleportacyjnych czarów. 

Kiedy w końcu przekonała się, że nie jestem hologramem, zaczęła opowiadać mi historię minionego tygodnia w skrócie. 

Miałam wrażenie, że mi ktoś to dziecko podmienił na starsze, ewentualnie zamiast bajek tata włączał jej jakieś zakazane programy, bo tego się nie spodziewałam...
- I znowu to samo! Tata krzyczy!
(proszę nie nadinterpretować)

- Czekaj tu na mnie, cos mi przyszlo do glowy
(do tej pory nie wiem co jej przyszlo do glowy)

- No mama! Tak się tańczy!
(na ten kurs tańca to o jakieś 3 dni za późno;-)

- Teraz już Mimi moze isc spac
(powiedziała wyłączając telewizor i światło i przytulając się do mnie).


Cóż, czasem rozstania jednak dobrze robią...

--------
Edit: "Ej tata, co Ty gadasz? Tak się nie mowi"
(Ojcu tez sie dostało, i dobrze)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz