Życie usłane (pod)różami jak nic. No, ale mając takich rodziców…
Niunia w swym dotychczasowym życiu przejechała już grubo ponad 3,6 tysiąca kilometrów. Nie licząc oczywiście ursynowskich podróży wózkiem ;-)
Była na Mazurach, Warmii, nad morzem i okolicznych miastach centralnej Polski. Ba, co by dziecko uszczęśliwić, zabraliśmy ją do krainy wiecznej szczęśliwości i sielskiej wioski - Arkadii!
Była na wsi, była w mieście. Oglądała rybki w akwarium gdyńskim, słuchała szumu fal morskich i stukotu maminych obcasów o bruki uliczek starówek warmińskich.
Jadła z nami obiad w jednej z knajp po „Kuchennych rewolucjach” (na szczęście bez rewolucji żołądkowych :-) ), zwiedzała muzea pełne dziwnych eksponatów i sklepy z pamiątkami.
I tak miała wszystko w głębokim poważaniu.
Niniejszym więc ogłaszam zamknięcie sezonu podróżniczego na ten rok! (choć powiadają „never say never”).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz