piątek, 6 lutego 2015

--- Nie chcę, ale muszę (2.09.2014) ---

Kiedy myję rano zęby, jednocześnie obmyślam plan dnia chodząc po mieszkaniu, i przygotowując wyprawkę na wyjście na miasto. Korzystając z kilkunastominutowej drzemki córki biorę szybki prysznic układając w myślach menu obiadowe i plan zabaw rozwojowych dla Małej M. Śniadanie jem w biegu i na raty, nierzadko z córką na rękach próbując zainteresować moje żywe sreberko sprzętami w kuchni. Pisząc jedną ręką listę zakupów, drugą ręką pokazuję córci książeczkę, a trzecią aktualizuję plan spraw do załatwienia na weekend. Podczas kolejnej drzemki Małej obieram ziemniaki albo robię sałatkę do obiadu, zaparzam melisę, ścieram kurze, przeglądam rzeczy do kupienia w Internecie (raczej typu zaproszenia na chrzest niż ciuchy dla mnie) czy wstawiam pranie. Podczas spaceru robię zakupy jedną ręką pchając wózek z dzieckiem, drugą wózek sklepowy, trzecią macham grzechotką a czwartą wkładam zakupy do koszyka. Piątą manewruję między emerytami przeświadczonymi, że im od życia potrzeba więcej przestrzeni na poruszanie się z jednym wózkiem w hipermarkecie. Wnosząc gondolę na drugie piętro bez windy (tak nisko, a tak wysoko) biegiem wracam po zakupy i resztę wózka na dół. Bawiąc się z Mari odbieram telefon od babci na zestawie głośnomówiącym jednocześnie odpowiadając na pytania i śpiewając córci głupkowate piosenki, które sama wymyślam. A przed snem chłonę dzień, ogarniam mieszkanie, gotuję część obiadu na kolejny dzień wymieniając się obowiązkami z mężem i wreszcie kładę się wykończona spać, żeby za 3 godziny wstać na karmienie…

Wtedy, gdy mam dziennie odsiane kilkadziesiąt minut dla siebie, łechtam czule kreatywną bestię we mnie, żeby uwolnić umysł. 


Bo niektórzy aby odpocząć muszą zmęczyć się na siłowni, pomalować rzęsy i paznokcie czy poczytać książkę. A ja MUSZĘ tworzyć – malować słowem i wyciskać do cna wenę, która nachodzi mnie w najmniej oczekiwanych momentach. To jest właśnie chwila dla mnie, kiedy umysł przechodzi twórcze katharzis, a ja czuję się spokojniejsza i jeszcze bardziej spełniona. I dopiero wtedy mogę cokolwiek spokojniejsza odespać.

Biorąc pod uwagę liczbę moich tak długich wpisów, nie mam zbyt wielu chwil dla siebie. Dlatego nie piszcie że się nudzę, bo czyta to mój szef i współpracownicy gotowi wysłać po mnie firmowe ABW;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz