Ciągle się waham, czy moje dziecko to humanistyczny anioł, czy analityczny diabeł.
Niby śpiewa, tanczy i rysuje, ale jak otworzy buzię, to jakby Excel z Lexem sie ludzkim głosem odezwały.
Analizuje sobie tę dziecięcą rzeczywistość moja córka, wyciąga wnioski i z poważną miną oznajmia je zaskoczonym rodzicom.
Ostatnio na przykład oglądamy książeczki. Na jednej ze stron czytam, że kwiaty śpiewają. Cóż, bajka jak bajka.
- Kwiaty nie śpiewają Mama - chłodnym tonem rozpoczyna wypowiedź Lady Excel - bo nie mają buzi.
Punkt dla niej.
Innego dnia prosi mnie o przeczytanie książeczki.
- Mama itaj książkę - mówi otwierając jakieś wierszyki - bo Mimi nie umie.
No raczej.
I wreszcie, temat książek na dziś kończąc, pokazuje mi literkę "o" w książce i mowi:
- To jest zejo mama
- O, to Ty znasz już zero? - pytam nie kryjąc zaskoczenia bo zawsze liczymy od jedynki
- No tak - pewnie kończy jałową dyskusję moja prywatna analityczka wzruszając ramionami.
No tak. Przeciez.
- Kwiaty nie śpiewają Mama - chłodnym tonem rozpoczyna wypowiedź Lady Excel - bo nie mają buzi.
Punkt dla niej.
Innego dnia prosi mnie o przeczytanie książeczki.
- Mama itaj książkę - mówi otwierając jakieś wierszyki - bo Mimi nie umie.
No raczej.
I wreszcie, temat książek na dziś kończąc, pokazuje mi literkę "o" w książce i mowi:
- To jest zejo mama
- O, to Ty znasz już zero? - pytam nie kryjąc zaskoczenia bo zawsze liczymy od jedynki
- No tak - pewnie kończy jałową dyskusję moja prywatna analityczka wzruszając ramionami.
No tak. Przeciez.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz